Policja demontuje system zamówień publicznych
Kupując z wolnej ręki dwa śmigłowce z Mielca, policja faktycznie rozbroiła system zamówień publicznych w Polsce. Krajowa Izba Odwoławcza (KIO) właśnie orzekła, że mundurowi nie złamali prawa. Teraz sprawa może trafić do sądu.
Wyrok wydany 10 sierpnia przez Izbę dotyczy sprawy zakupu dwóch śmigłowców Black Hawk S 70-i produkowanych przez Polskie Zakłady Lotnicze w Mielcu, których właścicielem jest największy koncern zbrojeniowy świata – amerykański Lockheed Martin. Zaproszenie do negocjacji policja przesłała PZL Mielec 10 kwietnia. Nie zaprosiła żadnego innego producenta. Trzy dni później o postępowaniu zawiadomiła prezesa Urzędu Zamówień Publicznych (UZP). Uzasadnienie wyboru trybu dostało klauzulę „poufne”. Podstawą prawną był art. 67 ust. 1 pkt. 1 lit. a ustawy – Prawo zamówień publicznych: „Zamawiający może udzielić zamówienia z wolnej ręki, jeżeli przyczyny są techniczne o obiektywnym charakterze”. Jeszcze zanim policja powiadomiła UZP, jeden z konkurentów PZL Mielec, Airbus wysłał do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji propozycję złożenia własnej oferty. Miesiąc później ją ponowił. Na oba pisma nie było odzewu ze strony policji.
7 maja 2018 r. Airbus złożył odwołanie do KIO. W uzasadnieniu można przeczytać, że „ustawowe przesłanki udzielenia zamówienia z wolnej ręki nie zostały spełnione, w szczególności nie istnieją żadne przyczyny techniczne o obiektywnym charakterze, ze względu na które zamówienie mogłoby zostać zrealizowane tylko przez jednego wykonawcę”. Trzy tygodnie później odwołanie zostało odrzucone przez KIO jako przedwczesne. A dwa dni po decyzji izby, 30 maja, zawarto umowę na dostawę dwóch sztuk śmigłowców transportowych S-70i Black Hawk dla policji.
– Wyselekcjonowano sześć elementów, które musi spełniać śmigłowiec wielozadaniowy dla polskiej policji. (…) W oparciu o te informacje przeprowadzono dogłębną analizę możliwości poszczególnych modeli oferowanych na rynku. Spośród wszystkich przeanalizowanych modeli tylko Black Hawk S-70i wypełniał wszystkie sześć punktów. Pozostałe spełniały co najwyżej cztery – takie uzasadnienie dla zamówienia z wolnej ręki przedstawił na posiedzeniu sejmowej komisji spraw wewnętrznych i administracji nadinsp. Jarosław Szymczyk, szef policji. Było to na parę tygodni przed zawarciem umowy z PZL Mielec.
Jakie to były kryteria? Tego do końca nie wiadomo, ponieważ szczegółowe warunki są niejawne. To zrozumiałe, tak się dzieje np. przy zakupie uzbrojenia. Ale tym razem prezes UZP odmówił wglądu w te dokumenty nawet konkurencji Mielca mającej odpowiednie zaświadczenia bezpieczeństwa.
Z innymi producentami nie przeprowadzono żadnego dialogu technicznego, czyli standardowej procedury pozwalającej na pozyskanie szczegółowych, również niejawnych, informacji od dostawców tak skomplikowanego sprzętu, jakim są śmigłowce czy uzbrojenie. Jak policja pozyskiwała więc informacje o wyrobach konkurencji?
„Analiza została oparta o m.in. dane pozyskane z oficjalnych stron europejskiej władzy lotniczej (EASA), certyfikatów typu dla danego śmigłowca (Type Certificate Data Sheet TCDC), świadectwa typu oznaczającego zdatność do lotu określonej kategorii statku powietrznego, zgodnie z jego projektem produkcyjnym („typ”), danych pozyskanych od producentów, udziału przedstawicieli zamawiającego na pokazach, prezentacjach producentów śmigłowców katalogów i innych informacji przekazywanych od producentów lub zamieszczonych na stronach internetowych oraz wieloletnim doświadczeniu członków zespołu opracowującego wymagania minimalne, zdobytemu m.in. na zagranicznych misjach wojskowych i cywilnych” – czytamy w wyjaśnieniach dla KIO.
W uproszczeniu mamy więc do czynienia z sytuacją, gdy zamawiający w trybie z wolnej ręki tworzy niejawne warunki zamówienia, pobieżnie sprawdza ofertę innych dostawców, a szczegółowe informacje pozyskuje tylko od jednego dostawcy i decyduje się na zakup wart dziesiątki milionów złotych. Trudno uznać, że udowadnia brak alternatywnego dostawcy. Jednak Krajowa Izba Odwoławcza nie widzi podstaw do zakwestionowania takiego postępowania. – Jak wskazano, odwołujący winien był jedynie uprawdopodobnić podniesione zarzuty. Izba stwierdziła wszakże, iż odwołujący w istocie obowiązkowi temu nie sprostał – czytamy w wyroku KIO. Ale jednocześnie prezes Urzędu Zamówień Publicznych nie zezwolił odwołującemu, czyli Airbusowi, zobaczyć szczegółowych wymagań policji.
– Ten wyrok jest kuriozalny i trudny do skomentowania w świetle dotychczasowego orzecznictwa zarówno krajowego (wyrok Sądu Najwyższego z 12 maja 2016 r.), jak i europejskiego (wyrok ETS z 10 kwietnia 2003 r. czy z 14 września 2004 r.). To jest wyłom w systemie zamówień publicznych, całkowicie łamiący prawie wszystkie zasady zamówień publicznych, w tym m.in. równego traktowania wykonawców, bezstronności i obiektywizmu, legalizmu, jawności i pierwszeństwa trybów przetargowych – stwierdza gen. bryg. rez. Adam Duda, były szef Inspektoratu Uzbrojenia MON (jednostka odpowiadająca za wielomiliardowe zakupy dla Wojska Polskiego) oraz doktor nauk ekonomicznych i wieloletni praktyk w zakresie zamówień publicznych.
Konsekwencje tego wyroku są co najmniej dwie.
– W świetle reflektorów mamy do czynienia z rozmontowaniem systemu zamówień publicznych. I nie dotyczy to tylko wielkich przetargów ministerstw, ale także poziomu choćby gminy, gdzie kwoty są znacznie mniejsze. Można się zastanawiać, po co utrzymywać w urzędach całe komórki odpowiadające za zamówienia publiczne? – pyta retorycznie gen. Duda.
Druga jest taka, że zakupy zbrojeniowe mogą znacznie przyspieszyć. Skoro rząd i państwo decydują się na to, że wszystko można kupić z wolnej ręki, można się spodziewać wysypu takich zamówień.
Airbus uzasadnienie wyroku otrzymał w ubiegłym tygodniu. Ustawowy termin złożenia odwołania, tym razem już do sądu powszechnego, mija we wtorek.