Obwoźny Von Nogay Straży Granicznej
Zawartością czaszki normalnego człowieka jest mózg. A co ma w głowie generał Straży Granicznej?
Konkretnie, generał brygady Straży Granicznej Wojciech Skowronek, komendant Nadodrzańskiego Oddziału Straży Granicznej z siedzibą w Krośnie Odrzańskim.
To jest nowy komendant, chociaż ten oddział nie jest jego pierwszym. Można powiedzieć, że pan Skowronek jest z zawodu komendantem. To taki strażak od podpalania. Taka złota rączka od psucia. Gdy wykona powierzone zadanie na jednym odcinku, zostaje przewieziony w teczce na inny odcinek, jeszcze nie zainfekowany. „Wiele jeszcze jest do spieprzenia”, jak pisał klasyk.
Co się stało tym razem?
Generał zarządził, że czas pracy dla funkcjonariuszy pełniących służbę w systemie wielozmianowym nie może przekraczać 12 godzin. Do tej pory, czyli do początku listopada, ludzie przyjeżdżali na służby 24-godzinne. Dla kogoś z zewnątrz nic te parametry nie oznaczają, należy się więc słowo wyjaśnienia.
Gdy mieszkam daleko od miejsca pełnienia służby, na przykład od placówki, to służba dobowa jest mi bardzo na rękę. Mniej razy będę w robocie i mniej wydam na paliwo. Jeśli mam pełnić służby pół-dobowe, to wyjadę dwa razy częściej, a na paliwo wydam dwa razy więcej. Co w tym złego, zapyta ten i ów. No niby nic, bo służba jest służbą. Każdy wiedział, na co się decyduje, zakładając mundur. Tylko że nie do końca wszystko się zgadza. Po pierwsze, po co to robić? Dotychczasowe rozwiązania były efektywne. Praca szła wartko, nikt nie narzekał, morale było wysokie a pieniądze z podwyżek uposażeń można było wreszcie skonsumować z pożytkiem dla rodziny. No to ile wynosi owo „daleko od placówki”? 90 kilometrów, 100. 150. Gdy obydwoje rodzice pracują, jak zapewnić opiekę dzieciom? Opiekunka. Tak? Ale z czego, przecież właśnie dwa razy więcej płacą za możliwość dojazdu do pracy. No i jak długo ta opiekunka ma być z dziećmi? W jakich godzinach?
Po drugie, jaka jest skala zmian, mierzona ludzką krzywdą? Prośby o pozostawienie w ramach wcześniejszych rozwiązań, złożyło komendantowi oddziału prawie dwustu funkcjonariuszy przejścia lotniczego we Wrocławiu. Odpowiedź? Nie! Pojechali do Wezyra związkowcy, pokłonić się i błagać. Odpowiedź? Kto nie ze mną, ten przeciw mnie. Dosłownie, tak powiedział. Reakcja załogi była do przewidzenia. Zawsze znajdą się gorące głowy, nieskore do nadstawienia drugiego policzka. Zaistniało coś na kształt strajku chorobowego. Posypały się zwolnienia lekarskie. Nota bene, już nawet z uwzględnieniem 80-procentowego wskaźnika świadczenia chorobowego, pobyt na zwolnieniu wyszedł wielu funkcjonariuszom bardziej opłacalnie, niż dojazdy na służbę według koncepcji generała Wojciecha.
Co zrobił Wojciech? To, co umie najlepiej, rozwalił ochronę granicy na powierzonym mu odcinku. Wprowadził na lotnisku uproszczoną kontrolę graniczną. Co to oznacza? To oznacza zubożony do minimum poziom kontroli cudzoziemców, którzy przybywają drogą lotniczą do Polski. Wyobrażacie sobie? Na zachodzie Europy szaleje terroryzm, na wschodzie Ukrainy szaleje sowiecka dywersja, Węgrzy wzmacniają płot przed dzikimi i wzywają pomocy, a ten sobie uproszczoną kontrolę zarządza. Beztroski facet, który zna wszystkie możliwe reakcje upokarzanych podwładnych i ma na każdą z nich po kilka scenariuszy. Mało tego, aby zapewnić obsadę przejścia lotniczego, dotkniętego protestem, generał Wojciech odessał ludzi z innych placówek, co w oczywisty sposób zaburzyło tok służby na całym odcinku granicy państwowej, ochranianym przez Nadodrzański Oddział.
Rodzi się pytanie: głupota, czy prowokacja?
Są pytania, są odpowiedzi.
W dniu 26 października przedstawiciel związkowców Straży Granicznej spotkał się z komendantem oddziału. To była misja ostatniej szansy. Oto fragment sprawozdania z dramatycznej wyprawy:
W dniu dzisiejszym odbyłem spotkanie z Komendantem NoOSG gen. bryg. SG Wojciechem Skowronkiem. Tematem spotkania były:
1) Zmiana systemu służb z 24 na 12 h.
Tematyka dotyczyła całego OSG ale omawiana była głównie w oparciu o sytuację w PSG we Wrocławiu – Strachowicach oraz w Poznaniu – Ławicy. Komendant stwierdził że bez względu na konsekwencje (nawet łącznie z utratą przez niego stanowiska) doprowadzi swój pomysł do końca i kategorycznie nie ma powrotu do sytuacji wcześniejszej. Służba w wymiarze 24 h jest dopuszczalna tylko w przypadku służb dyżurnych.
Zmiana systemu służb ma spowodować wśród funkcjonariuszy zainteresowanie zakupem mieszkań w pobliżu miejsca pełnienia służby a nie tak jak jest obecnie do skonsumowania ustawowo zagwarantowanego funkcjonariuszom równoważnika za brak kwatery na pokrycie kosztów dojazdu. Tutaj podkreślił, że w PSG w Poznaniu dużo więcej funkcjonariuszy przeniosło się z rodzinami w pobliże Poznania aniżeli ma to miejsce we Wrocławiu.
(…)
Resztę sprawozdania znajdzie czytelnik na fotografii, załączonej do niniejszego tekstu.
No to spróbujmy uporządkować informacje.
Zmieniam system służb, chociaż działa bez zarzutu. Dlaczego? Dlatego, że ludzie biorą legalnie im przysługujący dodatek za brak kwatery i płacą nim za paliwo, żeby dojechać na służbę.
Funkcjonariusze powinni kupić sobie mieszkania we Wrocławiu, skoro służą we Wrocławiu.
Panie Skowronku, czyj ty jesteś człowiek? Moskwy? Bo rozwalasz system ochrony granicy. A może deweloperów, bo za cel postawiłeś sobie ożywienie koniunktury na rynku nieruchomości. A może jeszcze czyjś?
„Ustawowo zagwarantowany dodatek” jest w rozumieniu generała brygady Straży Granicznej czymś złym, a korzystanie z niego jest niedopuszczalne. I facet jest gotów w imię tej idei nawet stracić stanowisko. Wolne żarty, panie Skowronek. Ty tracisz stanowisko regularnie, tylko że to żadna dla ciebie strata. Po prostu, jak cieć Anioł z serialu Barei, wypływasz gdzie indziej. Turystyka dewastacyjna.
Służę we Wrocławiu, to mam kupić mieszkanie we Wrocławiu? Z czego? A jak na miejsce Skowronka przyjdzie jakiś kolejny geniusz Karpat, któremu się w nocy umysłowość przesypie w inny rejon pustawego czerepu? To sprzedam chatę we Wrocławiu i kupię bunkier nad Morzem?
Skąd są ci ludzie? Co to za nienaruszalny klub wzajemnej adoracji w Straży Granicznej? Czasy się zmieniają, ale oni ciągle są w komisjach. Jak głęboko sięga resortowy nadzór ministra Błaszczaka? Zdaje się, że płyciutko. Nawet sobie powołał pacynkę na szefa formacji. O, przepraszam, za chwilę będzie to komendant główny w randze generała dywizji.
Wracając do Skowronka:
„- Doprowadził pan kompanię do upodlenia. (…) W moich oczach jest pan nędznym gadem”.
źródło: https://www.salon24.pl/u/szmarowski/820425,obwozny-von-nogay-strazy-granicznej